16.04.2011

:)


"Robert Bly w swojej książce „Żelazny Jan" zwraca uwagę, że 200 lat temu, czyli na początku ery
industrialnej, zaczął się na skalę masową proces, który nazywamy tu zdradzaniem synów przez
ojców. Nie wynikało to - jak się zdaje - z dziedziczonych deficytów ani ograniczeń. Zostało
wymuszone sytuacją ekonomiczną i nową organizacją pracy. Ojcowie pracowali w ogromnych
fabrykach, wykonywali pracę dziwną, często poniżającą. Bywało, że wkręcali trzy śrubki w drzwi
samochodu przez całe swoje zawodowe życie. Nie mieli, czym pochwalić się synom, w dodatku
pracowali przez całe dnie i noce. Synowie stracili kontakt z ojcami, z tym, jak pracują i jak żyją
mężczyźni, z tym, co mężczyźni powinni wiedzieć i potrafić.
Zostaliśmy rzuceni w objęcia osamotnionych, przepracowanych matek, które musiały przejąć
cały trud wychowywania dzieci. W efekcie większość z nas ma nadmiernie rozbudowany
wewnętrzny aspekt kobiecy. Nie byłaby to wielka szkoda, gdyby nie fakt, że z reguły doświadczamy
bardzo trudnego wymiaru kobiecości: przemęczonej, zniecierpliwionej, nie kontrolującej swoich
emocji matki albo matki nadmiernie opiekuńczej, uległej i bezradnej.
Z jednej strony, jako dorastający mężczyźni, zostajemy pozbawieni archetypowego wzoru
męskiego, z drugiej doświadczamy nadmiaru negatywnej strony kobiecości. Te dwa składniki
naszej wewnętrznej konstrukcji decydują o tym, że tak trudno nam być z kobietami. Długoletni
kontakt z matką nauczył nas wprawdzie być z nimi, ale w szczególny sposób. Znosić je, tolerować,
unikać, radzić sobie. W kontakcie z matką nie nauczyliśmy się budowania dobrych, ciekawych i
głębokich związków. Znacznie częściej, zamiast szkoły budowania i tworzenia, przechodziliśmy
szkołę przetrwania. Potem trudno nam wzbogacać, twórczo rozwijać i wzmacniać nasze partnerskie
relacje. Potrafimy albo opiekować się kobietami, albo od nich uciekać."
Wojciech Eichelberger

1 komentarz:

  1. ta mewa mi się podoba:)
    nie zwisają jej nóżki i na tej focie widać, ze faktycznie ma długie skrzydła:))

    OdpowiedzUsuń